Anna, czterdziestodwuletnia dyrektor personalna w firmie sektora publicznego. Staż pracy 22 lata. Dwa razy na zwolnieniu lekarskim, a właściwie opiece z powodu anginy córki. Urlopów nie lubi. Kojarzą jej się z przeziębieniem, chyba jeszcze się nie zdarzyło, żeby nie miała chociaż grypy na wakacjach. Najlepiej czuje się, pracując, wtedy się spełnia, zdobywa kolejne cele, coraz większe sukcesy. To ją napędza, daje energię, motywację i siłę do pracy.
Nie umiem nie pracować — mówi o sobie. Jestem pracowita, sumienna, dokładna, nie toleruję lenistwa, braku terminowości, niedokładności w wykonywaniu zadań ani u siebie, ani u swoich pracowników. Wszystko musi być doskonałej jakości, a przede wszystkim na czas.
Uzależnienie od pracy czy odpowiedzialność?
Pracoholizm, polegający na braku kontroli nad czasem poświęcanym pracy oraz obsesyjnym myśleniu o niej, stał się jednym z poważniejszych problemów końca XX wieku i do dziś jest widoczny. Dążenie do zdobycia uznania i prestiżu to jeden z powodów silnego zaangażowania się w wykonywaną pracę.
Są jednak i takie osoby, które tracą kontrolę z innych powodów. Ucieczka od samotności, nieudanego związku, problemów, szukanie przyjemności w pracy, a nie w życiu poza nią, poświęcanie się jej pod przykrywką odpowiedzialności — oto podstawowe cechy typowego pracoholika.
Warto jednak pamiętać, by odróżniać osobę uzależnioną od tej, która pracuje ponad siły z konieczności, na przykład spowodowanej trudną sytuacją materialną. Sami pracoholicy również nie stanowią jednolitej grupy, zaś w gronie osób uzależnionych wyróżnić można kilka typów.
Syndrom pracoholika
Klasyczny pracoholik to osoba zaabsorbowana swoją pracą, która odczuwa silny przymus jej wykonywania, chociaż ciężka praca i wysiłek wkładany w wykonywanie dodatkowych obowiązków nie daje mu większego zadowolenia. Zadowolenie takie towarzyszy już kolejnemu typowi pracoholika, określanego mianem „entuzjasty pracy”.
Kim jest entuzjasta pracy?
To osoba również bardzo zaangażowana oraz odczuwająca zadowolenie w związku z wykonywanymi zadaniami, jednak w tym przypadku nie występuje czynnik presji i wewnętrznego przymusu. Entuzjasta pracy bywa uznawany za pracoholika, chociaż nim nie jest. Zależy mu na dobrych wynikach, również jest ambitny, jednak na poziomie na tyle zrównoważonym, że nie przeradza się w czynnik wywołujący stres, który jest główną przyczyną wypalenia zawodowego. Nie odczuwa też znaczącej potrzeby wykazywania się na siłę, mniejsze jest również w tym przypadku dążenie do perfekcjonizmu za wszelką cenę.
Jeden pracoholik, trzy typy zachowań
Trudno wyczuć ten moment, kiedy wymagająca persona — ze zdrowym podejściem — zamienia się w pospolitego tytana, pracującego bez chwili wytchnienia. Natomiast warto przyjrzeć się stylowi jego postępowania. Pracoholicy mogą reprezentować jeden z trzech typów: kompulsywno–zależny, perfekcjonistyczny lub zorientowany na osiągnięcia.
Typ 1:
Pracoholicy kompulsywno–zależni
Pracoholicy kompulsywno–zależni wykazują się wyjątkowo silnym zaangażowaniem w pracę i zwykle poświęcają jej znacznie więcej czasu, niż pierwotnie zamierzali. Nie potrafią kontrolować czasu, zaś w chwili odstawienia pracy doświadczają silnego stresu i innych, negatywnych emocji. Chociaż pracują dużo, efekty ich wysiłków niekoniecznie są wysokie.
Typ 2:
Pracoholicy perfekcjonistyczni
Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku pracoholików perfekcjonistycznych. Poświęcają oni dużo czasu na staranne przygotowanie się do realizacji zadania i sprawdzają nawet najdrobniejsze szczegóły. Jako pracownicy są zazwyczaj mało elastyczni. Dużym problemem jest ich skłonność do ponadprzeciętnego koncentrowania się na detalach, ciągłego kontrolowania efektów swej pracy. Bardzo często nadmiernie kontrolują również swych współpracowników i podwładnych.
Typ 3:
Pracoholicy zorientowani na osiągnięcia
Kolejny typ to pracoholik zorientowany na osiągnięcia. Osoba taka dąży do zrobienia kariery za wszelką cenę, a sukces zawodowy jest jej priorytetem. Cele, które sobie wyznacza, są zazwyczaj dalekosiężne. W pracy skutecznie motywuje go rywalizacja z innymi, co może utrudniać współpracę w zespole. To, co różni ten typ pracoholika od poprzednich, to możliwość zaprzestania pracy bez występowania negatywnych stanów emocjonalnych, typowych dla osób uzależnionych.
Sygnały ostrzegawcze
Wróćmy do naszej bohaterki. Pani Anna postrzega cechy, jakimi siebie określa, jako zalety. I, o ile nie ma nic złego w pracowitości, sumienności, czerpaniu satysfakcji z sukcesów zawodowych, jak u entuzjasty pracy, o tyle nieumiejętność odpoczywania oraz unikanie bierności jest poważnym sygnałem ostrzegawczym o przekroczeniu granicy w stronę uzależnienia od pracy. Jej organizm również o tym informuje, działa na pełnych obrotach przez pół roku napędzany adrenaliną, ale jak tylko nadarza się okazja, kapituluje już pierwszego dnia urlopu. To dla niego jedyna okazja do odpoczynku, więc skrupulatnie z niej korzysta.
Jeśli na poziomie psyche nie dajemy organizmowi szansy na regenerację, to upomni się o nią na poziomie some. Ania zapada na grypy, ale somatyczne reakcje mogą być przeróżne, od bólu mięśni, kręgosłupa, głowy, po niewydolność organów wewnętrznych. Ignorowanie symptomów może prowadzić również do stanów przewlekłego wyczerpania psychicznego, depresji czy nerwicy.
Badania rynku pracy od lat wskazują pracoholizm, jako główną przyczynę wypalenia zawodowego, który z roku na rok dotyka ludzi w coraz młodszym wieku.
W pułapce zawodowej doskonałości
Postawa Anny bezpośrednio wpływa również na jej otoczenie. Córką zajmuje się Ani mama, praktycznie ją wychowuje, gdy Ania pochłonięta jest realizacją zadań i stawianiem sobie coraz wyższych poprzeczek. Dla jej podwładnych najbardziej uciążliwy jest natomiast nieokiełznany perfekcjonizm.
Jeden z pracowników mówi tak: „Normą jest, że zadania odsyłane są nam do poprawki minimum trzy razy. Za każdym razem znajdzie coś, co można by zrobić inaczej, przy czym nie zawsze efekt będzie lepszy, po prostu ma być inaczej. Robimy zestawienie danych w tabeli pionowej — każe zmienić na poziomą, by kolejną zmienić odwrotnie. To bardzo demotywuje, nie daje szansy na satysfakcję z pracy. Wielu pracowników celowo zostawia drobne błędy, by potem szybko je poprawić, a nie zmieniać układ czy format zestawienia. Bo, że poprawić trzeba będzie, to pewne.”
To typowe działanie pracoholika perfekcjonisty — cyzelowanie szczegółów do ostatniej chwili. Dla organizacji jest to wysoce nieefektywne zarządzanie ludźmi. Podwładni Anny marnują czas na ciągłe poprawki poprawionego, zamiast wykonywać kolejne zadania, realizować następne cele, rozwijać się, podnosić kompetencje.
Gdy zespołem kieruje despotyczny pracoholik
W dziale Ani jest duża rotacja kadr, ludzie odchodzą średnio po roku, ponad dwa lata wytrzymała tylko jedna osoba. Ania zapytana o przyczyny takiego stanu rzeczy mówi:
— Dobrze, że sami odchodzą. Nie toleruję bumelowania, a niestety pracownicy mają zapał jedynie przez pierwsze pół roku, potem zwyczajnie przestaje im się chcieć. Bezustannie muszę ich kontrolować, przypominać, ponaglać…
Jedno zdanie, a jak wiele mówi o menadżerce. W pół roku zabija w ludziach wszelkie zaangażowanie, nie dostrzega i nie rozwija talentów, za to skutecznie je tłamsi nadmiernym skupieniem na detalach. Co gorsze, przyczyny nie doszukuje się w swoim działaniu, a postawie pracowników — kto nie dorównuje do jej standardów, natychmiast dostaje ocenę bumelanta! Kontrola poziomu wykonania zadania to ważna funkcja menadżerska, ale przymus trzymania wszystkiego i wszystkich pod kontrolą, to stan psyche odczuwającego przymus.
Wyznaczanie samemu wszelkich wytycznych do wykonania zadania pozbawia pracownika własnej inwencji, zabija autonomię, ogranicza jego myślenie, innowacyjność, kreatywność. Pracownik staje się pasywnym wykonawcą, co w dłuższej perspektywie obniża energię do działania, przychodzi wycofanie, znużenie i decyzja o zmianie pracodawcy. A właściwie zmianie przełożonego — najczęstsza przyczyna odejść z pracy.
Konfrontacja ze słabościami
Przekładanie własnych blokad, „musizmów”, przymusów na działanie zespołów, to częste praktyki wśród menadżerów. Systemów zarządzania można nauczyć się podczas edukacji, teorię można mieć opanowaną na szóstkę, jak nasza Ania. Jednak cechy osobowościowe menadżera to jego indywidualna rzecz. Niedostrzeganie własnych niedostatków jest rzeczą naturalną każdego człowieka, gorzej, jeśli człowiek nie ma odwagi skonfrontować się z opinią innych na temat swojego działania.
Ania tę odwagę miała, skorzystała z coachingu organizowanego przez firmę dla menadżerów wysokiego szczebla. Dział HR, którym zarządza, bardzo dba o rozwój całej kadry, uznała więc, że jej osobisty udział zachęci też innych dyrektorów. Jak można się domyślić, nie miała jakiegoś ważnego celu, problemu do rozwiązania, uważała, że wszystko działa, jak powinno, jest zadowolona z pracy, nawet bardzo. Chętnie opowiadała o sobie, swoim kierowaniu, trudnych sytuacjach, które udało jej się z sukcesem rozwiązać. Tkwiła w bańce iluzji na własny temat.
Dopiero, gdy otworzyła się na informację zwrotną od swojego zespołu, zobaczyła cały obraz. Nie było to łatwe, tym bardziej, że grupa mówiła wprost i na forum, za to niezwykle oczyszczające dla wszystkich. Ania dostrzegła, że swoimi przekonaniami na temat pracy tylko krzywdzi ludzi. Pracownicy natomiast zrozumieli przyczyny jej postępowania, przestali ją źle oceniać jako człowieka, uznali źródła jej działania jako możliwe do naprawienia, uwierzyli w jej zmianę, a nawet okazali wsparcie i uznanie dla jej odwagi.
Światło w tunelu: powrót na właściwą ścieżkę
Spotykam Anię pół roku później, przypadkiem, na niedzielnym spacerze. Na mój widok uśmiecha się szeroko, ale w oczach ma łzy.
— Tydzień temu mieliśmy spotkanie zespołu, podsumowujące efekty pracy pierwszego półrocza — opowiada. Jak zwykle, wszyscy usiedliśmy w kole i… zapadła cisza. Osiągnęliśmy wyniki na poziomie blisko połowę wyższym od założonego planu, była okazja do świętowania, a ja nie potrafiłam wydukać słowa. Ze ściśniętym gardłem powiedziałam tylko: Dziękuję Wam wszystkim. Ktoś wstał i zaczął klaskać. Za nim cała grupa. Ja już ryczałam na całego, reszta wraz ze mną. Każdy miał w głowie nasze spotkanie wtedy, pół roku temu, gdy ja siedziałam, oni mówili mi co powinnam zmienić. I chciałam zmienić, podjęłam to wyzwanie. To był dla mnie czas ogromnej pracy, ale i jeszcze większej zmiany. Przede wszystkim zmiany siebie, swojego stosunku do ludzi, do całego mojego życia. Sporo jeszcze mam do naprawienia, wiem, że trochę to potrwa, ale widzę efekty nie tylko w pracy. Proszę sobie wyobrazić, że są szanse nawet na związek! Nie męczę już sobą ludzi wokół, przewartościowałam swoje życie, praca nadal jest ważna, ale więcej czasu poświęcam córce i partnerowi. Ale największą nagrodą były dla mnie słowa i uśmiech mojej mamy miesiąc temu: „Dziecko, wreszcie wracasz na właściwą ścieżkę.”
Dziś wiem, że wszystko jest możliwe do naprawy, pod warunkiem, że się to dostrzeże.